piątek, 29 marca 2024

Ostatnie wakacje.

117. Błyszczał niczym buława marszałkowska. 


Widziałem, że Natalia patrzy na mnie z niesamowitym zaciekawieniem. W jej oczach było coś dzikiego. 

-No i co? Zakończyłeś wytryskiem na jej ręce? 

-Daj spokój. Żeby tylko na ręce. Boże, jak mi wstyd. Te jej wielkie cycki, rozumiesz?! Sperma płynęła wszystkimi zakamarkami. Calutka była w moim nasieniu. Och Natalia, Jakie to było obleśne. 

Stała tuż za moimi plecami, ale miałem wrażenie, że bardzo uważnie obserwuje każdy mój ruch. Czekała, aż skończę opowiadać i zacznę się przebierać. Oczywiście mogłem poprosić o dyskrecję i wyjść do drugiego pomieszczenia, ale wiedziałem, że tego nie zrobię. To było jak narkotyk: jak już raz zrobiło się tak szaloną rzecz, to chce się powtarzać ją przy każdej możliwej okazji, a przynajmniej tak często, jak tylko się da. Poza tym byłem też świadomy tego, że ona i tak już widziała mnie całego tak, jak mnie pan Bóg stworzył i jakoś nic się nie stało. Mimo wszystko prowokowanie takich sytuacji było dla mnie niezwykle atrakcyjne i pociągające. To było jak balansowanie na linie nad przepaścią. Szczególnie teraz po tym wszystkim, co jej powiedziałem. 

-I co, na tym się skończyło? - spytała z zaciekawieniem. 

-No właśnie nie. Ona jest taka... Nawet nie wiem, jak to powiedzieć. Kiedy na nią patrzę... Boże nie wiem, co się ze mną dzieje... Nie potrafię się opanować... chcę jeszcze i jeszcze. Jestem jakiś chory.

Pochyliła się nade mną i prawie szepnęła mi do ucha: 

-Nie, nie jesteś chory. Julian, jesteś po prostu młody, a twój poziom testosteronu jest wysoki. Twoje hormony szaleją. Nie przejmuj się tym. 

-Dobrze ci mówić. Przecież ja ją w nocy... 

-Och, o tym mi nie powiedziałeś. Co było w nocy? 

Czułem, że mimo porannego chłodu, zaczynam się pocić. Opowiadanie tego ze szczegółami, było jak przeżywanie tej historii po raz wtóry. Jednak nie mogłem się powstrzymać. To wciągało mnie coraz bardziej. 

-Och Natalia, kiedy spała... no wiesz, przynajmniej mi się tak zdawało, ja ją wtedy od tyłu... Ja ją od tyłu, a ona spała, - mówiłem z niezwykłym poruszeniem. 

Myślałem, że Natalia zachowa nieco większy dystans. Tymczasem już po chwili poczułem jej wilgotne ciepłe usta na swoim policzku. 

-Och Julian, Myślę, że ona nie spała.

-Myślisz, że ona nie spała? 

-Jestem tego prawie pewna. 

-I wiesz co? Ja wtedy sam ściągnąłem z niej kołdrę. Robiłem to powolutku. Później podwinąłem koszulę nocną, którą miała na sobie i odsłoniłem jej cipkę. Była już wilgotna. Rozumiesz? Pomimo że spała, była mokra. 

-Julian, przecież mówię, że nie spała. Udawała tylko bo chciała, żebyś ją przeleciał. 

-Co ty? Och... 

Wstałem, a spomiędzy połówek tego ortalionowego szeleszczącego płaszcza Wysunął się wielki, żylasty fiut. Nie próbowałem go nawet zakrywać, tylko udawałem, że tego nie dostrzegam. Chciałem, aby na niego patrzyła. Chciałem, aby podniecała się razem ze mną. Widziałem, jak wielki kapelusz mojego zaganiacza zrobił się siny i błyszczał niczym buława marszałkowska. 

Jej reakcja była stonowana, ale jednoznaczna. Powoli opuściła wzrok i zatrzymała go na moim przyrodzeniu. Patrzyła przez długą chwilę z delikatnie uchylonymi ustami. Myślałem, że umrę z wrażenia. Szczególnie wtedy, kiedy w sposób charakterystyczny oblizała wargi. 

-Łał… - wydobyło się z jej gardła.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...