wtorek, 26 marca 2024

Ostatnie wakacje.

114. Mów, nie przerywaj.


-Mów, mów, nie przerywaj. 

-Ech, ale ja kiedy nie wiem, czy mogę. Bo to takie, no wiesz…

Spojrzała na mnie spod opuszczonych brwi, a kąciki jej ust drżały. Widać było, że w jej mózgu coś już zaczęło się dziać. 

-Julian, nie wiem, co chcesz mi powiedzieć, ale wydaje mi się, że bardzo chcesz to z siebie wyrzucić. Więc może po prostu zacznij mówić. 

-No ale kiedy to takie… kurde trudne. 

-Och Julian, wszystko jest trudne, nim stanie się łatwe. No zacznij wreszcie mówić. 

Najwyraźniej była bardzo ciekawa, ale im bardziej napierała, tym trudniej było mi to z siebie wyrzucić.  

-Boże, kiedy to takie obleśne. Przecież nie powinienem. Takich rzeczy się nie mówi. To takie nieprzyzwoite. Poza tym ciocia mi przykazała... 

-Och, - westchnęła głęboko, uważnie mi się przyglądając, - jeśli to jest takie grzeszne i nieprzyzwoite, to tym bardziej powinieneś mi o tym powiedzieć. A ciocia? No cóż, Myślę, że nie musi wiedzieć o naszej rozmowie. Prawda?

-Ale ja nie wiem, czy mogę ją oszukiwać.

-Przecież nie będziesz jej oszukiwał. Po prostu jej nie powiesz o naszej rozmowie. 

-Ale…

-No mów, Julian.

Siedziałem przy tym drewnianym staromodnym solidnym stole, nadal byłem w tym cienkim ortalionowym płaszczu i zastanawiałem się jak to w ogóle możliwe, że ta sytuacja tak bardzo się przeciąga. Dziwne było już samo to, że do tej pory się nie przebrałem. Przecież już dawno powinienem był być już w tym jej ładnym ubraniu. Na dodatek, kiedy rozsuwałem kolana, a muszę przyznać, że miałem na to coraz większą ochotę, mój gruby i żylasty kutas wysuwał się spomiędzy połówek ortalionowego materiału i zsiniały sterczą głowicą, domagał się natychmiastowego i dogłębnego zaspokojenia. Czy w tym momencie mogłem mu powiedzieć “nie”? Czy mogłem mu powiedzieć: “sorry stary, ale tego teraz nie dostaniesz?” 

Zdawało się, że jest to kompletnie nierealne. On miał na ten temat odmienne zdanie i nie interesowało go to, co ja chcę zrobić. Można powiedzieć, że miał głębokim poważaniu wszystkie logiczne argumenty. On chciał wejść w ciasną, wilgotną szparkę i spuścić się do ostatniej kropelki. Z drugiej strony, czy mogłem mu na to pozwolić?

Czułem się jak trzecioklasista na pierwszej spowiedzi. Byłem zestresowany i zawstydzony, ale wiedziałem, że muszę to powiedzieć, że jak to powiem, to wszystko wróci do normy. A może po prostu łatwiej będzie mi sobie z tym poradzić. 

-No bo wiesz kiedy wracaliśmy z tego karaoke, byliśmy trochę wstawieni i… Nie, nie mogę. 

-No możesz, możesz… 

Spojrzałem na nią.

-To było takie romantyczne i gorące… Zapomnieliśmy się trochę. Ciocia najpierw wciągnęła mnie w ciemny zaułek, a później pocałowała. 

Czułem, że nie powinienem tego mówić. 

-Och, naprawdę?

-No. Ale wiesz, nie tak normalnie w policzek, jak to powinna robić ciocia, tylko w usta i to z języczkiem. Z języczkiem i to bardzo głęboko. Pierwszy raz tak się całowałem. I wiesz co? To było kosmicznie odlotowe. Tak odlotowe, że chciałem więcej.  

-Julian, co ja słyszę, - zaczęła rozpromieniona, - ta historia zaczyna być naprawdę ciekawa. Mów, nie przerywaj, chcę usłyszeć dalszy ciąg. Nie możesz teraz przestać. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...