niedziela, 24 marca 2024

Ostatnie wakacje.

112. Przydałby mi się zastrzyk gotówki.


-No to jak, - odezwała się Natalia, która stała tuż za moimi plecami, - może jednak zdecydujesz się wynająć ten pokój. Nie mam wygórowanych cen. 

Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się, bo tak naprawdę nie wiedziałem, czy mówi poważnie, czy żartuje. Poza tym niezaprzeczalnie w innych okolicznościach zgodziłbym się na jej propozycję bez namysłu. Szczególnie że miałem wrażenie, że łączy mnie z nią coraz więcej. Jednak przyjechałem do cioci Antoniny i to z nią miałem spędzić najbliższe wakacje. Mieliśmy tyle planów na najbliższe dwa miesiące i raczej wątpliwe było, że uwzględni w nich wynajmowanie pokoju u kogoś w lesie. Poza tym zdawało mi się, że jest o mnie zazdrosna. I, no cóż, wolałem nie nadwyrężać jej gościnności.

-Może innym razem, - powiedziałem, - ciocia nie byłaby zadowolona, że się od niej wyprowadzam. 

-Szkoda, przydałby mi się zastrzyk gotówki, - powiedziała z lekkim uśmiechem.

-Ja też bardzo żałuję.

-No to w takim razie zejdźmy na dół, zrobię ci obiecaną herbatę z miodem. 

-No właśnie.

-A może masz ochotę na jajecznicę z pomidorami? 

Musiałem stwierdzić, że byłem już dosyć głodny, więc z uśmiechem powiedziałem:

-Jakby nie sprawiło ci to kłopotu.

-Dobra, chodź, - powiedziała i poprowadziła mnie do kuchni, gdzie rozpoczęła swoje kulinarne czary.

Na drewnianym stole leżały już składniki: jajka, świeże zioła z ogrodu, trochę sera i pomidory. Natalia wzięła kilka jajek i rozbijając je, wbiła do miski. Potem dodała odrobinę soli i pieprzu oraz drobno posiekane zioła. W międzyczasie na patelnię wylała odrobinę oleju, aby się rozgrzał.

Gdy patelnia dostatecznie była gorąca, dziewczyna wylała przygotowane wcześniej jajka, szybko mieszając składniki za pomocą drewnianej łopatki. Powoli jajecznicę smażyła na średnim ogniu, delikatnie mieszając, aby była równomiernie ścięta. W powietrzu rozszedł się zapach pysznego jedzenia.

W międzyczasie, na małym ogniu, przygotowywała herbatę. Do czajniczka wsypała ulubioną mieszankę, delikatnie zalała wrzątkiem i pozwoliła jej parzyć się przez chwilę. Po tym czasie przelewała do filiżanek, dodając do każdej łyżeczkę naturalnego miodu.

Jajecznicę podała na prostym, ale urokliwym talerzu, obficie posypaną świeżymi ziołami. Następnie przyniosła filiżanki gorącej herbaty. Musiałem stwierdzić, że całość prezentowała się niezwykle apetycznie. Choć była to tylko jajecznica, byłem zachwycony jej niezwykłymi umiejętnościami kulinarnymi. Może chodziło raczej o sposób, w jaki to wszystko robiła. 

Usiedliśmy przy stole i zacząłem jeść. Natalia z uśmiechem patrzyła, jak delektuję się przygotowaną przez nią potrawą. Najwyraźniej sprawiało jej przyjemność patrzenie na mnie. W końcu i ona zabrała się do konsumpcji. 

Delektując się domowymi smakami i otaczającą nas atmosferą, która sprawiała, że każdy kęs smakował jeszcze lepiej, prowadziliśmy lekką niezobowiązującą rozmowę. Musiałem stwierdzić, że to, co się teraz działo, było jak magiczne połączenie serdeczności, prostoty oraz niepowtarzalnego smaku, który trudno znaleźć gdziekolwiek indziej. Zrozumiałem, że zakochałem się w tym miejscu od pierwszego wejrzenia. No cóż, w jakimś wymiarze, być może nawet i w niej. To było takie dziwne i trudno było to jednoznacznie określić. 

Skończyliśmy jeść, w bardzo charakterystyczny sposób wytarła usta chusteczką i chrząknęła: 

-Prawda, o czymś zapomniałam. 

Później podniosła się i zniknęła w pokoju obok. Nie było jej przez chwilę, A kiedy wróciła, trzymała w ręku jakieś ubrania. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...