niedziela, 31 marca 2024

Ostatnie wakacje.

119. Ona już przegrała tę bitwę. 


-Czy on zawsze tak wygląda? - spytała, nie mogąc oderwać od niego wzroku.

Upłynęła dłuższa chwila, a ja nie byłem w stanie powiedzieć nic, co miałoby jakikolwiek sens.

-Ale, że co? - wyrwało się w końcu z moich ust.

Wskazała palcem na moje grube przyrodzenie, a ja stęknąłem: 

-Nie, nie zawsze. Tylko wtedy kiedy ma przed sobą tak piękną dziewczynę jak ty. 

Popatrzyła jeszcze przez chwilę, a później się odezwała. 

-Zakryj się.

Nic nie zrobiłem. Wciąż stałem z penisem na wierzchu tak, jakbym nie rozumiał, co do mnie mówi. 

-Nie, - odezwałem się w końcu z zaciąganiem.

Patrzyła na mnie i nie wiedziałem, czy będzie się śmiać, czy też płakać, czy może się złościć. Wiedziałem, że w jej świadomości dzieje się burza. 

-Zakryj się, proszę, - powtórzyła już bardziej miękko. 

Więc jednak nie miała zamiaru się złościć. Byłem coraz bardziej przekonany, że moje niecne zamiary się urzeczywistnią. Poza tym ta zabawa coraz bardziej mi się podobała. 

 -Nie. Po co? - powtórzyłem z uporem. 

Napięcie rosło. W jej policzkach znów pojawiły się te śliczne dołeczki. 

-Ty łobuzie, dobrze wiesz po co! - uniosła głos.

Czułem, że długo nie wytrzyma. Nie tylko ona mnie podniecała. 

-Zakryj się, zanim zrobisz coś głupiego, coś, czego później będziesz żałował.

-Czego niby miałbym żałować? Może ja tego właśnie chcę. 

-A może ja tego nie chcę, - powiedziała słodkim, ale stanowczym głosem.

-Chcesz, chcesz… - prowokowałem. 

-Julian, proszę cię, zasłoń tego swojego wielkiego… - przerwała w pół słowa. Chyba nie wiedziała, jak to określić. 

-Nie podoba ci się? Jest za wielki? Za gruby? A może za bardzo żylasty? - w moim głosie było coraz więcej ironii. 

-Nie gadaj głupot, tylko go schowaj, - naciskała, a ja wiedziałem, że każda sekunda takiego niedorzecznego stanu przechyla szalę na moją korzyść. 

-Skoro jesteś naturystką, to może i ty pokażesz, co masz tam pod spodem, - zacząłem dość przewrotnie, chociaż miałem nadzieję, że w to wejdzie i podejmie rękawicę. 

-Chciałbyś. Ja jestem naturystką, ale ty jesteś ekshibicjonistą, wiesz? - wyrzuciła z siebie, ale ja się nie przejąłem. Wręcz przeciwnie, to co się działo, bardzo mnie podniecało. Tak naprawdę było mi wszystko jedno, co o mnie pomyśli. Postanowiłem sprowokować ją jeszcze bardziej. 

-A może ja lubię paradować z gołym ptakiem przed takimi laskami jak ty? 

-Nie masz za grosz wstydu. Zresztą i tak dokładnie sobie ciebie obejrzałam, - mówiła, a ja odniosłem wrażenie, że jednak będzie chciała współpracować w tym akcie zgorszenia. 

-Uwierz mi, jest mi bardzo głupio, ale może o to właśnie w tym wszystkim chodzi.

-Czy ty jesteś normalny?! Chyba coś ci się poluzowało pod tą twoją kopułką. Dopiero co mnie poznałeś i myślisz, że pójdę z tobą do łóżka? Myślisz, że ten wielki kutas mnie o tym przekona? - powiedziała z zacięciem, a jej oczy błyszczały. 

Nic nie robiłem. Stałem tylko i patrzyłem na nią. 

-Boże, zakryj się, bo… 

-Bo co? 

-Bo nie liczę za siebie. 

Uśmiechnąłem się tylko od ucha do ucha pewny, bo byłem pewny swojego sukcesu. Wiedziałem, że mogę być jeszcze bardziej bezczelny, Bo ona już przegrała tę bitwę. 

-No i co,  co się stanie? Wlejesz mi na gołą dupę za te wszystkie bezeceństwa? 

Kiedy sobie to wyobraziłem, podnieciłem się jeszcze bardziej. 

-Może, - odezwała się, a jej dolna warga zaczęła drżeć. 


 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...