wtorek, 26 marca 2019

Przygód kilka ochroniarza Mirka.

78. Zasłonić go własną piersią.


Gdyby nie dramaturgia całego zdarzenia, można byłoby się nieźle uśmiać. Wydawało się, że sąsiad postradał zmysły. Teraz już nie chodziło w ogóle o tą muzykę. Tym waleniem obudził wszystkich u góry i u dołu. Ludzie powychodzili z mieszkań i pytali, co się dzieje.
Facet wali w te drzwi, a tam cisza. Znaczy cisza… muzyka tylko, muzyka i rozmowy. No widać, że jest imprezka. Gość dalej tak dokazuje i w pewnym momencie, zupełnie dla niego niespodziewanie (nie wiem, co sobie myślał, że co? że będzie mógł tak napierdalać do rana jak w kopalni?) w pewnym momencie drzwi się otwierają i staje w nich tata Klaudii.
Tak jak napisałem wcześniej, gościu około dwa metry wysokości, umięśniony jak kulturysta, potężny. A sąsiad? No cóż, chucherko, niższy ode mnie, nie wiem, czy miał nawet metr siedemdziesiąt, szczupły, typ takiego homoniewiadomo.
No ale dobra, dalej było to już czyste kino akcji. Pamiętam tego faceta, który pojawił się w drzwiach, jak by to było dziś i to spojrzenie, które mówiło wszystko. Po chwili padły te słowa:
-Ty kurwa cwelu pierdolony!
Od razu w drzwiach padł pierwszy cios. Jeden silny prosty. Sąsiadowi okulary spadły z oczu. Dostał powyżej nosa. Dobrze, że się odsunąłem i nie byłem w zasięgu ramion tego byczka. Gościu, który oberwał, zaczął się drzeć wniebogłosy:
-Ludzie, ludzie biją!!!
I w nogi. Ten za nim i jeszcze raz mu na klatce przyfasolił mu odpowiednio. Tamten drze się:
-Ludzie, ludzie biją!!!
Odsunąłem się jeszcze dalej, aby nie zarobić w ryj. Zbiegli po schodach. Usłyszałem tylko tupanie.
-Ja ci skurwysynu, chuju pokażę. Ja ci po kopię! - odezwał się napastnik.
Wyszedłem za nimi na patio. Widzę, że sąsiad dostał jeszcze dwa razy. Tym razem tak mocno, że aż poleciał żywopłot. Podniósł się i zaczął uciekać w stronę portierni.  Pobiegłem za nimi. No i tu rozegrała się końcówka, ostatnia runda tej walki bokserskiej.
-Ty chuju pierdolony, ja ci pokażę, że się nie wali z buta w cudze drzwi!
Łups. Jeden cios, drugi, trzeci i czwarty. Lewy sierpowy, prawy sierpowy, prosty i jeszcze raz sierp. Tak niefortunnie interweniujący sąsiad, próbujący bawić się w szeryfa, dostał tak mocno i centralnie w pysk, że zawinął się przez tą sofę i wpadł w kwiaty pod ścianą.
Prawdę mówiąc, sam byłem w totalnym szoku. Powiem szczerze, bałem się jak cholera. Jedna taka rakieta unieruchomiła by mnie na dwa miesiące, na mur beton. Sąsiad zalał się krwią. Jego twarz wyglądała jak rozgnieciony pomidor.
W tym momencie wykręciłem jeszcze raz numer na policję. Teraz przyjmująca zgłoszenie dokładnie słyszała odgłosy bójki, ale radiowóz był dopiero po upływie pół godziny.  
W momencie, kiedy policja przyjechała, tamten już poszedł do domu. Ten pobity przyszedł zakrwawiony. Szukał tych swoich okularów w ogóle nie tam, gdzie powinien. Sam chyba nie pamiętał, gdzie mu spadły.
Pysk fioletowo silny, zakrwawiony. No, szkoda mi było go, jak  jak nie wiem co. Tamtemu też chyba coś na mózg padło, bo żeby aż tak człowieka pobić. W tym momencie zamknął się w mieszkaniu i tyle. Tyle go widziałem. To znaczy, nie tyle.
Przyjechała policja jakichś trzydziestu minutach od zakończenia bójki. Zaprowadziłem ich pod drzwi. Weszli do środka. Widziałem, że gościa zakuli w kajdanki i wyprowadzili chyłkiem, jak przestępcę. Raz, że był pod wpływem alkoholu, a na drugi raz, że nie bardzo chciał wyjść z własnej woli. No i zaczął się do tej policji też sadzić.
No dobra wyprowadzili gościa w kajdankach. Ten pobity czekał przy wyjściu i jeszcze powiedział:
-Nie daruję ci ty łobuzie, ty bydlaku! Zobaczysz pójdziesz siedzieć! Co ty sobie myślisz!
Później ten gościu został tylko ze mną, ale jako, że nie chciałem bardzo gadać, też poszedł do domu.
Rozprawa odbyła się po pół roku. Pominę to może milczeniem, bo to nie jest już takie ciekawe. W pamięci zapadły mi tylko słowa obrońcy tego pobitego:
-Proszę pana, dlaczego pan nie próbował ich rozdzielić?
Dobrze, że sędzia okazał się trochę bardziej rozgarnięty.
-Uchylam pytanie. Świadek już powiedział, że w obawie o własne zdrowie i życie.
A ja sobie pomyślałem: “No tak kurwa, jak ja miałem to niby zrobić? Zasłonić go własną piersią?!”

Some "Steamy" Sex here

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...